Niedawno mój znajomy, Emmett, wygrał z ciężką chorobą.
Powiedział, że największym jego osiągnięciem w życiu jest to, że przez ostatni miesiąc wybaczył rodzicom i sobie wszystko, za co winił ich i siebie. Był to dla niego bardzo intensywny czas, ale jest to jego indywidualny i bardzo osobisty sukces.
W nagrodę kupił sobie jacht.
Gdy przyszedł do nas, aby się pochwalić nowym nabytkiem oznajmił również, że pragnie się zakochać i ożenić.
Wraz z grupą kilku znajomych ogromnie cieszyliśmy się z jego wewnętrznego zwycięstwa, jednak na jego ślubną deklarację patrzyliśmy z przymrużeniem oka.
Emmett zaczął nas przekonywać, że skończył już z życiem wiecznego kawalera i chce się ustatkować.
Znając jego podejście do kobiet i do miłości, a jednocześnie widząc ogromną zmianę po chorobie, i tak wydawało nam się to zbyt naciągane.
Jeden z naszych wspólnych znajomych, Martin, zapytał Emmetta:
– Co rozumiesz przez to, że chcesz się zakochać i ożenić? – Emmett krótko skwitował odpowiedź:
– No wiesz, miłość i te sprawy. – Parsknęliśmy gromkim śmiechem. Na co Martin dodał:
– Emmett, zakochujesz się średnio 3 razy w miesiącu i z każdą kobietą zamierzasz się ożenić, potem po tygodniu pojawia się kolejna i …
– OK, OK, rozumiem – przerwał mu Emmett. – Ale tym razem jest inaczej, teraz jestem pewien, że chcę znaleźć miłość – dodał już poważnie. Popatrzyliśmy na niego z uwagą.
Spytałam go:
– Co dla ciebie oznacza miłość? Jak rozpoznasz, że jesteś zakochany, że to jest ta prawdziwa miłość? Jak rozpoznasz, że to jest ta właściwa kobieta? – Emmett zawahał się, po czym odparł.
– Będę to wiedział. – Spojrzeliśmy po sobie z lekką ironią. Były wśród nas zarówno pary, jak i single, i każdy miał świadomość, że samo “będę wiedział” to stanowczo za mało.
– To nie wystarczy Emmett – wtrącił Martin. Nasz pełen zapału znajomy posmętniał.
– Dlaczego zdecydowałeś się na zakup jachtu? – zapytałam po krótkiej chwili. Emmett odzyskał humor.
– Uznałem, że to największa nagroda za to, ile pracy włożyłem w zmianę siebie, w wygranie z chorobą, w cały proces wybaczania – odpowiedział pewnie i dumnie.
– Zasłużyłeś na to, co najlepsze – potwierdziłam z uśmiechem i radością, bo faktycznie Emmett wykonał kawał porządnej pracy przez ostatnie kilka miesięcy. On przytaknął. – Czyli miałeś silną i jasno określoną motywację – dodałam.
– Tak – aż odetchnął z ulgą.
– Kiedy wyznaczyłeś sobie tę nagrodę? – pytałam dalej.
– Zaraz jak dowiedziałem się o chorobie i operacji, jaka mnie czeka – odpowiedział.
– Czyli od początku?
– Tak. Od początku miałem motywację do wyzdrowienia – wyjaśnił.
– Coś jeszcze zrobiłeś czy tylko powiedziałeś sobie, że kupisz sobie jacht?
– Oczywiście, że nie! – Zatrwożył się. – Codziennie przeglądałem w internecie jachty i analizowałem, który mi się podoba, jakie ma wyposażenie, czytałem opinie o silniku, wielkości, sprawdzałem ile wyciąga, jak wygląda konserwacja… (nie będę opisywać całej konwersacji, bo jak Emmett się rozkręcił to zeszła godzina). Dodatkowo codziennie wyobrażałem sobie, że już nim pływam, urządzam imprezy na nim, zapraszam gości, tańczące kobiety w bikini…
(Określenie typu jachtu, który ewentualnie może mu odpowiadać, zajęło Emmettowi ponad dwa miesiące, przy jednoczesnej pracy ze sobą nad wybaczaniem i stałą kontrolą lekarską. Dodam, że Emmett mógłby kupić sobie więcej niż jedną łódź, ale zawsze dokładnie selekcjonuje swój wybór i wybiera to, co najbardziej mu odpowiada)
– I potem poszedłeś do salonu i kupiłeś, tak? – kontynuowałam. Ten spojrzał na mnie spode łba. Chyba zabrzmiałam jak typowa kobieta, która nie ma pojęcia o męskich zakupach:)
– Potem wybrałem najlepszego dealera i pojechałem sprawdzić, czy mają taki jacht, z takim wyposażeniem, jaki sobie wymarzyłem i ewentualnie na kiedy mogą mi go dostarczyć. – odpowiedział.
– I dostarczyli? – dalej patrzył na mnie tym swoim „dziwnym” wzrokiem.
– Musiałem jeszcze wybrać port, gdzie ma stacjonować, wykupić miejsce, zapisać się do klubu…(ponownie przez 30 minut wymieniał zestaw kroków, które wykonał).
– OK, rozumiem. – Zapadła chwila ciszy.
– A skąd wiedziałeś, że to właśnie ma być ten jacht? – Wtrącił tym razem Martin.
– Po prostu, wiedziałem – odparł.
– A jak już go teraz masz, to co będzie z nim dalej? Będzie tak stał, a jak będziesz miał ochotę to nim popływasz… – zagadnęłam jeszcze.
– Teraz będę o niego dbał jak o własne dziecko – powiedział z dumą, a my parsknęliśmy śmiechem. Emmett nie ma dzieci, ale o swoje “gadżety” dba z wielka czułością i namiętnością.
– Świetnie – odparł radośnie Martin. – To teraz słowo „jacht” zamień na słowo „kobieta” – dodał i spojrzeliśmy na Emmetta. Ten nie bardzo zrozumiał.
– Włożyłeś tyle pracy w znalezienie właściwego jachtu, teraz poświęć dokładnie tyle samo czasu i pracy w znalezienie właściwej kobiety – wyjaśniłam.
– To znaczy? – dopytywał dalej zmieszany Emmett. Martin wyjaśnił:
– Określ, czym dla Ciebie jest miłość i dlaczego pragniesz się ożenić czy też zakochać (określ czego pragniesz i dlaczego – zmotywuj się);
zobacz, co możesz zrobić, żebyś stał się odpowiednim kandydatem (zasługujesz na najlepsze, sam też stań się nagrodą);
zastanów się, czego pragniesz od partnerki (określ jej cechy, jakie są dla Ciebie ważne)
i gdzie taką możesz spotkać czy też poznać (portale randkowe, kluby, fitness, wyjazdy/wakacje dla singli);
zacznij działać (oprócz bywania w miejscach, gdzie możesz spotkać potencjalną kandydatkę, wizualizuj, że już jest w Twoim życiu, otwórz się na miłość i na spotkanie z tą właściwą osobą)
i nie obniżaj standardów (nie gódź się na pierwszą, która wyda ci się odpowiednia lub z obawy, że nie trafisz już na nic „lepszego”).
Gdy wybierzesz tę właściwą, bo będziesz ‘po prostu wiedział, że to ta’, zadbaj o nią „jak o własne dziecko” (znalezienie właściwej partnerki to jedno, a pielęgnowanie związku to drugie. Dbanie o miłość jest drogą do spełnionej i zdrowej relacji) – z uśmiechem dokończył.
Emmett z zapałem zabrał się do pracy i małymi krokami otwiera się na prawdziwą miłość.
Wiem, że już niebawem znajdzie dokładnie to, czego pragnie.