Wiem, że każdy ma swoją indywidualną drogę przez życie i w bardziej lub mniej świadomie nią podąża.
Podobnie jest ze mną.
Od czasu zabawy w Polu Matrycy moje decyzje są znacznie odważniejsze i bliższe temu, co czuję, czego pragnę i tego, jak chcę żyć.
Jednak był czas, kiedy pojawiały się w moim życiu dość brutalne lekcje.
Lekcje, które miały mi uświadomić, że błądzę we mgle.
Lekcje, które miały mi pokazać, że stać mnie na więcej.
Lekcje, które miały otworzyć mi szeroko oczy.
Jakiś czas temu powrócił do mnie temat zasługiwania i w rozmowach z Polem Kwantowym przypomniała mi się stara historia, którą pragnę się z Tobą podzielić.
Być może będzie dla Ciebie inspiracją.
Sytuacja ta wydarzyła się w moim życiu ponad 10 lat temu.
Pracowałam wtedy w poznańskiej telewizji i byłam jedną z bardziej zaangażowanych osób w rozwój firmy, a że jednocześnie studiowałam na prywatnej uczelni, gdzie czesne było dość wysokie, postanowiłam skorzystać z okazji i zainicjować współpracę pomiędzy uczelnią, a telewizją.
Zaproponowałam ówczesnemu szefowi swój pomysł, tak skonstruowany, że zarówno uczelnia jak i telewizja by na tym bardzo skorzystały.
Prezes klepnął projekt i pełna zapału zabrałam się do pracy. Rektor się zgodził i po ustaleniu wszystkich terminów, został ustalony termin nagrań do telewizji.
Gdy wszystko było gotowe poszłam do szefa z dokumentami o współpracy do podpisania.
Byłam bardzo podekscytowana, bo dzięki tej współpracy miałam mieć opłacony cały rok studiów.
Tymczasem prezes powiedział, że jednak nie może zgodzić się na ten “układ”, bo dlaczego miałby to zrobić właśnie dla mnie?
Dlaczego myślę, że na to zasługuję?
Dlaczego ma mnie wyróżniać spośród innych pracowników?
W tym momencie zaniemówiłam.
Zamurowało mnie.
Po prostu wyszłam z gabinetu, powiedziałam dziewczynie z agencji reklamowej, że ma wszystko odwołać i z podkulonym ogonem wróciłam do domu.
Oczywiście tego typu sytuacje mobilizują mnie do działania, a nie do użalania się nad sobą i pierwsze, co zrobiłam to napisałam CV do różnych telewizji w Warszawie i wrzuciłam je do szuflady.
Zaplanowałam wysłanie CV na lipiec kolejnego roku. Był właśnie początek października, a ostatni rok studiów wiązał się z pisaniem pracy dyplomowej, więc najlepszym czasem na zmianę pracy wydawał mi się lipiec, po obronie.
Tymczasem już w grudniu dostałam telefon od znajomej, że szukają pracowników w prywatnej stacji telewizyjnej w Warszawie, i że już o mnie wspomniała swojemu szefowi. Dowiedziałam się, że moja znajoma dopiero co zaczęła pracę w warszawskiej telewizji i to jej pierwsza rekrutacja, więc szuka najlepszych pracowników, aby się wykazać.
Co było niesamowite miałam zarabiać trzykrotność tego, co obecnie, także wysokość czesnego już mnie nie przerażało.
W styczniu byłam na tygodniowym okresie próbnym, a od lutego wyprowadzałam się z Poznania do Warszawy.
Poznańską telewizje pożegnałam z dnia na dzień, bez żalu i z pełną satysfakcją.
Z perspektywy czasu widzę, ile korzyści przyniosło mi takie zachowanie byłego szefa.
Dzisiaj dziękuję mu z całego serca za to, że zasiał we mnie taką wątpliwość w moje umiejętności.
Dzięki całej tej sytuacji zdałam sobie sprawę, że jeśli zamykają się jedne drzwi to po to, aby otworzyły się nowe.
Gdyby doszło do współpracy, nie mogłabym zrezygnować z pracy w Poznaniu, bo miałabym zobowiązanie wobec uczelni i firmy.
Gdyby nie zachowanie prezesa nie brałabym pod uwagę pracy w Warszawie, bo przecież miałam dobrą i ciepłą posadkę na miejscu.
Gdyby nie słowa szefa nie miałabym motywacji do zmiany, do działania, a wystarczyło napisać CV i schować je do szuflady, aby Wszechświat zadziałał.
Dodatkowo dostałam informacje od Stwórcy, że zasługuje na dużo więcej niż mi się wydaje.
I tego się trzymam do teraz.
Mimo, że moja przygoda z telewizją zakończyła się kilka lat temu, całym sercem jestem wdzięczna za to, jakie lekcje odebrałam i czego się nauczyłam.
Dla Ciebie też mam ważną wiadomość: Pamiętaj, że wszystko, co się dzieje w Twoim życiu, ma swój cel!
Z miłością,
Grażyna A. Adamska